Great Ocean Road – najpiękniejsza trasa Australii?

Nie sposób nie kojarzyć Australii z byciem w drodze. Ogromny kraj i ogromne odległości, na pokonanie których potrzeba nawet kilku dni. Puste drogi, ciągnące się setkami kilometrów, przecinając busz, połacie krwisto czerwonej ziemi i wijące się wzdłuż skalistych wybrzeży. Nic więc dziwnego, że to właśnie tutaj znajduje się jedna z najbardziej spektakularnych tras na świecie – Great Ocean Road. Planując przyjazd do Australii obiecaliśmy sobie przejechać całą jej długość i zobaczyć na własne oczy, co ma do zaoferowania. Czytaj dalej Great Ocean Road – najpiękniejsza trasa Australii?

Cieszyn cieszy!

Od powrotu do domu patrzę na polskie krajobrazy trochę inaczej. Zachwycam się egzotyką małych miasteczek i wsi. Skłaniam się do głębszych refleksji przy rzeczach pozornie zwykłych. Patrzę na miejsca, które znam z ciekawością, która towarzyszyła mi w Azji i Nowej Zelandii. Czytaj dalej Cieszyn cieszy!

Kashgar, czy to jeszcze Chiny?

No i miało być tak niebezpiecznie w tym Kashgarze. Mieli być separatyści i terroryści. Bomby, zamachy i strzelaniny i Bóg jeden wie, co jeszcze. A jest spokój. I w ogóle jakoś tak niechińsko.

Właściwie, to jakbyśmy wyjechali z Chin. Wsiedliśmy do pociągu w Chinach, a wysiedli w kraju z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Trochę niby Turcja, trochę wyczekiwany przez nas Kirgistan. Ale jednak dalej Chiny. Czytaj dalej Kashgar, czy to jeszcze Chiny?

Odczarowujemy „Hard Seat”!

Pierwszy pobyt w Chinach przyniósł traumatyczne wspomnienia z podróży koleją.  A dokładnie „hard seatem”, czyli najtańszą klasą. Tak przejechaliśmy wtedy dystans z Mandżurii do Harbinu. Dramatyczne 16 godzin w pozycji „na grzeczną pensjonarkę”, w zatłoczonym, brudnym, zadymionym i obskurnym wagonie.
Okazuje się jednak, że hard seat da się lubić. No może nie lubić, ale da się go przeżyć, i to bez większych problemów. Nasza magiczna recepta? Wystarczy jechać krócej! Czytaj dalej Odczarowujemy „Hard Seat”!

Walka z wiatrakami, czyli przeprawa koleją przez Chiny cz.3

O Urumqi chciałoby się napisać chociaż kilka słów. Ale ciężko napisać cokolwiek, kiedy tak naprawdę nie widzieliśmy miasta. Po przyjeździe pół dnia spędziliśmy na poszukiwaniu noclegu, a tu nie jest to takie łatwe, bo mało który hostel i hotel może przyjmować turystów. Resztę dnia poświęciliśmy natomiast na odbiór w dworcowej kasie biletów na kolejny pociąg. Widzieliśmy trochę miasta z okna miejskiego autobusu: wielkie budynki, szerokie ulice, markowe sklepy. Czytaj dalej Walka z wiatrakami, czyli przeprawa koleją przez Chiny cz.3

Koleją przez Chiny cz. 2

O 7:00 rano budzi mnie cicha, spokojna chińska muzyka sącząca się z pociągowych głośników i włączone ponownie światło. Kurdę, leżę tuż przy lampie. Chińczyki, dajcie jeszcze pospać! Światło oznacza powrót pielgrzymek po wodę i rozmów. To znaczy, że już nie pośpię. Zaskakujące, jak działa ten mechanizm. Ludzie w pociągu reagują na światło, jak ćmy :P

Dla nich podróż ogranicza się do dwóch czynności: spania albo jedzenia. Jako, że właśnie zaczyna się nowy dzień, dominuje ta druga. Nie mogę wyjść z podziwu, ile ci filigranowi ludzi potrafią wcisnąć w siebie żarcia: zupki, ciastka, owoce, kurze łapki, marynowane pędy bambusa, parówki konsystencją przypominające karton (sami takie mamy!), jajka na twardo, słonecznik i Bóg wie co jeszcze. Przypomina mi to trochę czasy, kiedy jako mała dziewczynka jeździłam z rodzicami na wakacje. Właśnie pociągiem. Zawsze mieliśmy ze sobą wielką siatkę z jedzeniem ;) Czytaj dalej Koleją przez Chiny cz. 2

Koleją przez Chiny cz.1

Wyjeżdżamy z Kunmingu. Za oknem powoli robi się szaro. Bierzemy trzy głębokie wdechy. Plecaki władowaliśmy na półkę na górze, zajęliśmy swoje łóżka. Siedzimy w pociągu. Ufff. W naszym wagonie wszystkie miejsca są już pozajmowane. Ci, którzy weszli jako ostatni, swój bagaż ustawili pod łóżkami i na podłodze. Mieliśmy szczęście. Do pociągu weszliśmy jako jedni z pierwszych. To był niezły maraton przez peron. Czytaj dalej Koleją przez Chiny cz.1

Dali, numer 1 na mojej liście

Naszą kolejową podróż przez Chiny zdecydowaliśmy się przełamać w Kunmingu. Tu złapaliśmy pociąg do Dali, miasta w którym spędziliśmy cztery dni. Cztery dni przez które nieprzerwanie padał deszcz. Cztery dni, w ciągu których chmury ani na chwilę nie odsłoniły pięknych gór otaczających miasteczko. I tak właśnie do mojej subiektywnej listy najgorszych miejsc, które odwiedziliśmy w ciągu 2 lat w drodze dochodzi Dali, w chińskiej prowincji Junnan. Myślałam, że kambodżańskiego Poipetu i birmańskiego Myawaddy nic nie przebije, bo oba te miejsca należą raczej do tych „obskurnych”. Taki urok przygranicznych miasteczek: masa naganiaczy i naciągaczy, ceny z kosmosu i bariera językowa. Ale stwierdzam z żalem, że się myliłam. Dali, póki co, plasuje się na pierwszym miejscu mojej listy. Czytaj dalej Dali, numer 1 na mojej liście

How to get a Chinese visa in Hanoi?

Getting a Chinese visa in Hanoi doesn’t have to be a struggle. Many travellers claim it’s expensive, time consuming or nearly impossible. Fortunately, that’s not the case. I admit, it is a bit tricky and requires a hell of a lot of paperwork, but with our short guide and tips you will easily get your visa in no more that 4 working days, directly at the embassy. No more waiting for weeks and no more dishonest I-will-rip-you-off travel agents. Read on! Czytaj dalej How to get a Chinese visa in Hanoi?

Dzień Dobry! Cześć! I czołem!

Uprzejmość nic nie kosztuje, a może otworzyć niejedne drzwi. I humor może poprawić, i uśmiech na buzi wywołać. Również w podróży. I mimo że praktycznie w każdym miejscu działa uniwersalne „hello” czy „thank you”, to nic bardziej nie przełamuje lodów w rozmowie z obcym, niż te same słowa wypowiedziane w jego języku. Czytaj dalej Dzień Dobry! Cześć! I czołem!

Blog o podróży razem przez świat i życie